Gazeta.pl : Nie ma lewicy bez SLD, czyli jak Sojusz wrócił do (politycznej) gry [5 POWODÓW]

Gazeta.pl : Nie ma lewicy bez SLD, czyli jak Sojusz wrócił do (politycznej) gry [5 POWODÓW]

Mieli się rozpaść i zniknąć z polskiej sceny politycznej, tymczasem nie tylko na niej pozostali, ale nawet zaczęli odzyskiwać wpływy. Co prawda dojście do władzy jeszcze SLD nie grozi, ale status trzeciej siły polskiej polityki mają. Jak do tego doszło?

Najnowszy sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej” pokazuje sytuację, którą dobrze znamy z poprzednich badań opinii publicznej – na czele Prawo i Sprawiedliwość, za nim Platforma Obywatelska (lub – w zależności od konfiguracji – Koalicja Obywatelska), a na najniższym stopniu podium Sojusz Lewicy Demokratycznej. Tym samym SLD umacnia swoją pozycję trzeciej siły na polskiej scenie politycznej. To, że partia Włodzimierza Czarzastego ustępuje już tylko wielkiemu duetowi PO-PiS nie jest dziełem przypadku.

Po pierwsze – wyjazd w „teren”. Szukając przyczyn niespodziewanego odrodzenia Sojuszu, nie znajdziemy ich na okładkach gazet czy w nagraniach z telewizyjnych studiów. Odpowiedź na nasze pytania i wątpliwości znajduje się na polskiej prowincji. Czyli tam, gdzie od tygodni lub nawet miesięcy byli najważniejsi politycy Sojuszu.

Ja i Włodzimierz Czarzasty przejechaliśmy prawie 170 tys. kilometrów, odwiedziliśmy wszystkie 16 rad wojewódzkich i ponad 160 organizacji powiatowych. Struktury to ludzie, których znamy i których pracę widzieliśmy w ich gminach, powiatach i województwach!– zaznaczył podczas swojego przemówienia na niedawnej konwencji samorządowej SLD sekretarz generalny Sojuszu Marcin Kulasek. I trudno się z nim nie zgodzić. Wyborczy sukces musi być budowany oddolnie. Krążące w polityce powiedzenie, że bez struktur nie ma sukcesów nie wzięło się przecież znikąd.

Po drugie – struktury i pieniądze. Objazd kraju jest tym ważniejszy, że partyjne struktury Sojuszu są prawdziwą potęgą. To około 33,5 tys. osób – mniej jedynie od Prawa i Sprawiedliwości i PSL – i struktury w 340 powiatach. Politycy SLD podkreślają, że tzw. działacze terenowi aktywnie uczestniczą w życiu partii i regularnie płacą składki. Sojusz dysponuje także największą po tej stronie sceny politycznej subwencją budżetową – w 2016 roku była to kwota rzędu 3,24 mln zł. Żadna inna formacja na lewicy nie może się z tym równać.

Potencjał ludzki i finansowy Sojuszu stanowią olbrzymi kapitał. Tyle że ten kapitał trzeba jeszcze umiejętnie wykorzystać – odwiedzić działaczy, wyjaśnić im pomysł centrali na przyszłość partii, przedstawić strategię na najbliższą kampanię. Gdy ta sztuka się uda, polityczna inwestycja zwraca się z olbrzymią nawiązką. Patrząc na badania opinii publicznej z ostatnich miesięcy możemy zaryzykować stwierdzenie, że tak właśnie jest w przypadku SLD.

Po trzecie – dziedzictwo PRL-u. Mniej więcej od czasu spektakularnego upadku SLD sprzed jedenastu lat (pomiędzy wyborami w 2001 i 2005 roku stracili niemal 30 proc. poparcia) wszyscy domagali się od Sojuszu wymiany kadr, stworzenia nowoczesnej socjaldemokracji na wzór zachodni i odcięcia się raz na zawsze od dziedzictwa PRL-u. Przez lata SLD próbował sprostać tym oczekiwaniom, żonglując liderami, zmieniając założenia programowe, tworząc coraz bardziej egzotyczne koalicje. Wyniki jednak nie przychodziły.

Paradoksalnie rękę do Sojuszu wyciągnęło… PiS. Przygotowane przez obóz „dobrej zmiany” ustawy dezubekizacyjna i degradacyjna (tę ostatnią koniec końców zawetował prezydent Andrzej Duda) mocno uderzyły w tych, którzy przynajmniej na papierze byli i są elektoratem SLD. Właśnie tego impulsu potrzebowała partia Włodzimierza Czarzastego. Politycy Sojuszu stali się adwokatami ludzi pokrzywdzonych wskutek wejścia w życie nowych przepisów. To oni znajdowali, opowiadali i nagłaśniali ludzkie dramaty, spowodowane zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej przez ustawodawcę.

Wstawienie się za pokrzywdzonymi z pewnością SLD nie zaszkodziło, ale co innego odegrało tutaj kluczową rolę. Sojusz wreszcie przestał udawać, że jest inną partią, niż w rzeczywistości i że ma inną historię, niż wszyscy wiemy. Zamiast stroić się w piórka zachodniej socjaldemokracji, uznał, że będzie lewicą na polską modłę. Zamiast uciekać przed swoją własną historią, przeprosił się z nią i przestał się kajać. Zamiast pozwalać konkurencji i mediom na personalne meblowanie ich własnej partii, wymyślił ciekawą i przede wszystkim skuteczną mieszankę „eseldowskiego betonu” i lewicy młodego pokolenia.

Po czwarte – największy zyskuje. Jako największa formacja na lewicy SLD ma istotną przewagę nad konkurencją (zwłaszcza, że ta jest dość mocno rozdrobniona i nie potrafi stworzyć wspólnej, przekonującej kontroferty wobec propozycji SLD). To realne szanse na wejście do parlamentu. Działa tu podobny mechanizm, co w przypadku głosowania na „mniejsze zło”. Kalkulacja jest bardzo prosta: jeśli zagłosujesz na SLD, to co prawda nie zrealizują części postulatów, na których ci zależy, ale będąc w Sejmie mogą zrealizować inne; jeśli oddasz głos na swoją lewicową partię pierwszego wyboru, to ryzykujesz, że skończy ona z wynikiem 1-2 proc., lewicy znów nie będzie w Sejmie, a interesów elektoratu lewicy nie będzie miał kto bronić.

Po piąte – potrzeba lewicy. Brak lewicy w obecnym Sejmie nawet zdaniem polityków konserwatywnych czy liberalnych nie jest sytuacją normalną. Wobec ostrego prawicowego skrętu w debacie publicznej za sprawą PiS-u, naturalne stało się coraz większe zapotrzebowanie na ofertę lewicową. I nie chodzi tu wyłącznie o program socjalny, który to odcinek zagospodarowało już PiS. Jest w Polsce – pokazują to wyniki sondażowe Sojuszu – pokaźna grupa wyborców, która oczekuje nie tylko ekonomicznej troski państwa o najsłabszych, ale także ochrony praw i wolności jednostki, rozdziału państwa od Kościoła czy nowoczesnego podejścia do tematu seksualności człowieka (aborcja, in vitro, związki partnerskie etc.). Dobrze oddaje to fragment wystąpienia Włodzimierza Czarzastego z niedawnej konwencji samorządowej SLD: – Koniec z zakłamaną tezą, że wszystkie sprawy socjalne zabrał PiS, a związane z systemem wartości zabrała PO. Damy wam wszystko to, co daje wam PiS i nie zabierzemy wam tego, co PiS wam zabiera.

Więcej: Gazeta.pl   http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,23398714,nie-ma-lewicy-bez-sld-czyli-jak-sojusz-wrocil-do-politycznej.html#Z_MT